
Za oknem zbierają się chmury.
Dzień jasny zmienia się w ponury,
Nadchodzi cień mgły
Szarobury.
Pierwej obłoczki nieśmiałe,
Jeden z drugiego.
Znikąd się biorą, na potęgę mnożą,
Dystansu nie trzymają,
Płynne i plastyczne,
Gdzie chcą docierają,
Gromem grożą.
Kto formuje chmury?
Ten co na nie patrzy?
Czy ten co tchnie je z góry,
I wypuszcza ze swej tajnej dziury?
Zawiłe, wijące się kłęby
Potężne kaskady żywiołu,
Niczym sztorm powietrzny
Widzialny z dołu…
Obok samotny obłok z lekka tańcząc
Odlatuje…
Umknął, wyrwał się
I poboczny
Swój wątek snuje…








